Klif Przy Brzegu Morza

Vincenzo

Wilk zmierzył obcego morderczym wzrokiem, to, że jest bet nie zmienia faktu, że nie będzie ignorować takich odzywek. W sumie to nie interesowało go zbytnio, czy komuś na takim stanowisku to wypada.
- Równie dobrze ja mogę Cie o to zapytać. - parsknął, spoglądając w stronę wilka.

Blade

-Żyję. -Prychnął. Tym razem już wyprostował się, lecz w dalszym ciągu obserwował rozmówcę.

Vincenzo

Właśnie tego Wujaszkowi brakowało, trochę dobrej kłótni. Jego kita drgnęła nieznacznie, może była to oznaka radości ?. Zmarszczył brwi i podniósł się z ziemi, niespiesznie i lekceważąco. W duszy zaśmiał się. Po chwili kącik jego ust uniósł się w delikatnym uśmiechu. Dobrze, że są tu takie osoby. - Witaj. - Powiedział zupełnie innym tonem jakby dopiero co przyszedł w to miejsce w kompletnie innej skórze. - Zwą mnie Viy..Viy Curay. - Przedstawił się wykonując charakterystyczny ruch oraz zginając kręgosłup w głębokim ukłonie. Wyprostował się ponownie i usiadł na przeciw jego.

Blade

Trochę zdziwiła go postawa rozmówcy.- Blade. -Rzucił krótko, beznamiętnym głosem. Nadal go obserwował, bacznie. Nie wiadomo co może się stać.

Vincenzo

- Siadaj, Blade. - Rzekł. Można byłoby pomyśleć, że chce podpuścić wilka. Dlaczego ? Bo właśnie w tym momencie jego miły uśmieszek zmienił się w szyderczy. Ale to w cale nie było tak, po prostu Viju był już wyuczony i przyzwyczajony do takiego wyrazu pyska. Nawet sam nie zauważył, że jego mimika twarzy zmienia się. Cóż..nie ważne.
Vij nie miał gadanego więc utrzymywal się z myślą, że nowo poznany wilk coś zacznie. I oby.

Blade

Zrobił krok do tyłu i usiadł. Nadal miał tą minę... Jak by to nazwać? Zdziwienie zmieszane z niezaufaniem. W głowie Blade'a powstał mętlik. Sam już nie wiedział co myśleć.

Vincenzo

Cisza. Basior rozejrzał się dookoła. Wyglądało to jakby rozglądał się, czy nikt nie widzi by następnie rzucić się na samca, ale to było tylko niewinne badanie terenu. Nic nie było ciekawego. Z pyska Vija wydobyło się ciche gwizdnięcie, takie niepozorne gwizdnięcie. Zaraz po tym zaśmiał się i przemówił. - Długo tu jesteś ? Znaczy się..tu czyli w...watasze. - Przerywał co chwile. Po prostu nie wiedział, czy ma to miejsce określic jako "kraina", "wataha", czy może "stado". Zdecydował się na watahę.

Blade

-Już dawno... A ty? -Zapytał. Zmarszczył brwi. W dalszym ciągu mu nie ufał. Cóż... Tak już bywa z Blade'em.

Vincenzo

Basior dobrze widział brak zaufania Blade'a. Fajnie by było tak to miejsce trochę przyozdobić krwią i zwłokami, ale cóż..jest nowy. Choc jeden znajomy mu się przyda. - Od niedawna. Właściwie od wczoraj. - Chciał dodać jeszcze "chyba" ponieważ wilk nie był pewny. Och! Ta jego kochana amnezja.

Blade

-Mhm... Czyli nowy. -Wyszczerzył kły w wrednym uśmiechu. Dawno się nie uśmiechał... Nawet wrednie. Tak to już jest gdy się jest bezuczuciowym potworem.

Vincenzo

- Nowy ? - Z jego pyska wydobyło się ciche, pojedyncze warknięcie. Uśmiech znikł i jego twarz ukryła się zza maską obojętności, choć wcale obojętny nie był. Nie życzy sobie takich 'odzywek'. Pewnie basior nic mu nie chciał powiedzieć na złe, ale tak..z Vijem trzeba uważać. On wszystko bierze do siebie. Jest wrażliwy ? Niee. Po prostu za wszelką cenę chce kłótni i wykorzystuje każde słowo by się odrobinę pokłócić.
Westchnął i odwrócił łeb. - No tak.."nowy".

Blade

-Też tak miałem, więc nie musisz się martwić.-Wredny uśmiech, nie schodził z pyska Blade'a. Może i już trochę zaufał Viy'owi?

Vincenzo

- Nie martwię się. - Burknął znów lokując na nim ślepiska. - Najfajniej jest wtedy, gdy ktoś zostaje poniżony przez nowego. - Tym razem szepnął. Szepnął tak cicho, że towarzysz nie mógł tego usłyszeć. I dobrze. Mógłby sobie coś ubzdurać, że coś knuje. - Dlaczego, gdy mnie zauważyłeś tak się hm.. "przestraszyłeś" ? - Zagadnął. Vij nie chciał się do tego przyznać, ale z początku z właśnie powodu tego zachowania wziął basiora za szczeniaka. Szczeniaki też się chcą tak bawić.

Blade

-Przestraszony... -Zawarczał.- Zapamiętaj sobie, ja byłem tylko przygotowany do walki -Wyszczerzył kły w demonicznym uśmiechu.

Vincenzo

- A ja siedziałem. Nawet najmniejszego zamiaru nie miałem wstać i kogoś zaatakować. - Pokiwał przecząco głową z widoczną pogardą.